Mój Szef niedawno przebywał z krótką wizytą w Londynie. Zwiedzanie rozpoczął oczywiście od tego, co w tym mieście najważniejsze - od Baker Street ze słynnym Muzeum Sherlocka Holmesa. Pozwalam sobie przedstawić krótki fotoreportaż - zdjęcia wykonała Paulina Nowakowska.
 Na zdjęciu nr 1 widzimy mojego Szefa, jak z podziwem wpatruje się w okazałą figurę sławnego detektywa, witającego turystów tuż przy wyjściu z metra. Zdjęcie nr 2 przedstawia okazały budynek Muzeum. Wejścia do niego pilnuje uśmiechnięty „bobby”, z którym mój Szef nawiązał przyjacielskie kontakty (zdjęcie nr 3).
W samym muzeum nie wolno robić zdjęć, natomiast sklepik z pamiątkami można fotografować ile dusza zapragnie. Na zdjęciu nr 4 mój Szef przed wejściem do sklepiku.  Na zdjęciu nr 5 oryginalna terakota pokrywająca ścianę, a na zdjęciu nr 6 próbki gadżetów, jakie można nabyć w sklepiku. W środku można dobrać sobie odpowiednie nakrycie głowy. Mój Szef doszedł do wniosku, że nie jest godzien nosić czapki Wielkiego Detektywa i wybrał skromny melonik doktora Watsona (zdjęcie nr 7).
 Mnogość pamiątek wprawiła mojego Szefa w przeogromne zdumienie - co widać na zdjęciu nr 8. A na zakończenie wizytówka Sherlocka Holmesa - podobno podpis wymyślonego przez siebie detektywa podrobił własnoręcznie sam sir Arthur Conan Doyle.
I to by było na tyle. I chociaż nie ma takiego miasta Londyn, jak twierdziła urzędniczka na poczcie w filmie Stanisława Barei „Miś”, to dobrze, że chociaż jest takie muzeum.
A.L.
|