Recenzje - Szperacz
Ostatnie recenzje
- 26 03 2014 Zeydler-Zborowski Zygmunt - Talizman wschodu
- 07 03 2014 Gierałtowski Jerzy - Grobowiec rodziny von Rausch (EH)
- 14 02 2014 Korczak Janusz M. - Tajemnica trzech śmierci
- 13 02 2014 Miłoszewski Zygmunt - Uwikłanie (GG)
- 07 02 2014 Zeydler-Zborowski Zygmunt - Gość z Londynu (MPu)
- 30 01 2014 Nicolas Freeling - Tajemnica białego mercedesa
Ścibor-Rylski Aleksander - Cień |
![]() |
![]() |
![]() Czterech smutnych panów w łódce Na tę małą książeczkę wydaną w Bibliotece Młodego Czytelnika w wydawnictwie Nasza Księgarnia nie zwróciłbym uwagę, gdyby nie film Jerzego Kawalerowicza. Wyprodukowany w 1956 roku film, mimo niewątpliwie socrealistycznych korzeni, ma swój klimat i po prostu da się go oglądać. Z drugiej jednak strony, jeśli się porówna cztery lata później nakręcony film przez Kawalerowicza „Matka Joanna od Aniołów”, to jest to przepaść. Aleksander Ścibor-Rylski w chwili wydania opowiadania „Cień”, mimo młodego wieku (rocznik 1928), był już zasłużonym dla budowy socjalizmu pisarzem (powieść „Węgiel”, inne liczne opowiadania w tym „Wieczór u hanysa Dębiczka” o Wincentym Pstrowskim). Potem zaczął specjalizować się w scenariuszach filmowych – również filmów kryminalnych. Ciekawe, że pierwsza wersja „Człowieka z marmuru” z 1963 roku jeszcze mocno trąci socrealizmem, ale kto wiedział o Grudniu 1970 siedem lat przed nim? Opowiadanie składa się z czterech części, akcja każdej z nich dzieje się w innym miejscu i czasie: okupacja w Warszawie, walki II Armii Ludowego Wojska Polskiego po Budziszynem (kwiecień 1945), walki z tzw. bandytami na Lubelszczyźnie 1946 i sabotaże w kopalniach na Śląsku na początku lat pięćdziesiątych. Wszystkie te opowieści są snute przez czterech smutnych panów, a właściwie towarzyszy – przedstawicieli wiadomego resortu – na rybach. Impulsem do opowieści był tajemniczy osobnik, który zabił się wyskakując z pociągu. Była to tajemnicza śmierć, gdyż nie wiadomo, czy było to morderstwo, samobójstwo, czy wypadek. („Towarzysz Knyszyn jest z Warszawy, tak jak ja, niech on wam powie, co o tym sądzi! Myśmy się tam, w mieście naskakali z tramwajów i znamy ten sport na wylot, prawda?”) Tajemniczy trup, bez dokumentów, ze zmasakrowaną twarzą – „Przecież od niego się nie dowiesz” – orzekł jeden z towarzyszy, ale drugi był innego zdania: - Mówicie: „od niego się nie dowie”. A on mu po co? I włos ma swój cień, cóż dopiero człowiek!. Poszukasz cienia, po cieniu faceta rozeznasz… I stąd tytuł opowiadania. Trudno uznać, za oryginalny, sam znam z dziesięć tytułów książek sensacyjno-kryminalnych ze słowem „cień”. Może przydałaby się jakaś rozprawa naukowa o znaczeniu tego wyrazu w książkach wspomnianych gatunków? Pierwsza opowieść dotyczy niebywałego przypadku, kiedy dwie podziemne organizacje w okupowanej Warszawie zaplanowały skok na bogatego volksdeutscha Cebulkę. Ciekawostką jest to, że chodziło po prostu o pieniądze, a nie o żaden tam wyrok na zdrajcy, bo „Gwardia bardzo wtedy potrzebowała pieniędzy na broń i na technikę”. Oczywiście po zabraniu pieniędzy z kasy, nasi uczciwi partyzanci, zamiast uciekać, zaczęli liczyć pieniądze, żeby wystawić pokwitowanie. W tym czasie druga, można powiedzieć, konkurencyjna grupa partyzantów (towarzysze z PPS) weszła do sklepu i doszło do masakry. Po pewnym czasie doszło do spotkania ocalałych partyzantów („szereg demokratycznych oddziałów połączyło się w Armię Ludową”) i wyjaśnień, z których wynikało, że ktoś podsunął ten sam pomysł dwóm grupom i że mógłby to być niejaki Biskupik. Nazwisko to wywołało wspomnienie o pewnych tajemniczych sabotażach podczas walk brygady czołgów pod Budziszynem w kwietniu 1945. Nikt nikomu nic nie udowodnił, ale uznano, że „pechowy ten Biskupik”. Opowieści tej nie ma w filmie, uznano ją widocznie, za najmniej interesującą (i słusznie). Następna opowieść dotyczy walk z podziemiem jesienią 1946. „Wybory za pasem. Bandy chodzą jedna za drugą, gęsiego. Wciąż dzwoni telefon: tu kogoś stukli, tam kogoś stukli. Wszędzie strzelanina: nie przejdziesz drogą, żeby pustych łusek nie znaleźć”. W filmie przeciwnikami naszych dzielnych milicjantów (a może dokładniej oddziałów Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego) są oddziały NSZ, w nowelce autor posłużył się tylko prostszym określeniem – bandyci. Nasz bohater (jeden z czterech smutnych towarzyszy) wraz jeszcze jednym żołnierzem Jasiczką, postanowili przeniknąć do bandyckiego oddziału niejakiego Malutkiego. Gdy w końcu się to udało, okazało się, że Jasiczka to zdrajca (świetny Emil Karewicz w filmie – przygotowuje się już do Brunnera). Ofiarny oficer KBW odpala granaty, które urywają mu nogi, ale ginie sztab bandytów z Malutkim i Jasiczką i „powiat odetchnął” – jak to stwierdził opowiadający. Jaki miało to związek z Biskupikiem? Okazało się, że Jasiczkę polecił do KBW Biskupik, były żołnierz II Armii LWP. Następny uczestnik wyprawy na ryby przypomniał sobie, ze zna niejakiego Biskupika, który był w związkach zawodowych w kopalni na Śląsku, gdzie doszło do groźnego pożaru, wznieconego przez sabotażystów. I znowu bezpośrednio nie był związany z tym Biskupik, ale podczas przypadkowego spotkania z kolegą górnikiem z tej samej kopalni w pociągu, to tak się Biskupik przestraszył, że zaczął uciekać i na oślep wyskoczył z pociągu. I w ten sposób, po nitce do kłębka, czterej smutni towarzysze rozwiązali zagadkę tajemniczej śmierci. Film i książka, mimo niewątpliwego socrealistycznego moralizatorstwa, nie są jednak przeznaczone wyłącznie dla dzieci i młodzieży. Pomysł nie jest może bardzo oryginalny (toteż pozwoliłem sobie na wyjawienie intrygi), ale narracja jest wciągająca. Książeczka zawiera szereg ciekawych szczegółów o tamtych czasach, prawdziwej historii to z niej nie poznamy, ale interesujące jest to jak ją w latach pięćdziesiątych przedstawiano w wersji popularnej. |